niedziela, 20 grudnia 2009

Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. (Mt 10,8)

Dary Boże są niezmierzonym bogactwem i nieocenioną pomocą w realizacji powołania człowieka. Wśród wielu darów, jakimi był obficie obdarzony nasz czcigodny Ojciec Założyciel, był dar języków. Mało tego – jak wszyscy wiemy – Ojciec Jordan był geniuszem językowym. Ten Boży dar przydał mu się bardzo praktycznie. Nie tylko przy zakładaniu międzynarodowych wspólnot zakonnych ale przede wszystkim pomógł mu w otwarciu się na innych i na ich języki, a nade wszystko na ich nieme wołanie o Boga.

Jan Chrzciciel Jordan wybrał uniwersytet we Fryburgu, by z początkiem roku akademickiego 1874/75 równocześnie studiować języki i teologię oraz przygotowywać się do kapłaństwa. Kapłaństwo i języki to dwie pasje życiowe, które wypełniły całe jego życie. Do ostatnich dni fascynuje go to, że może się przyczynić do tego, by wszystkie narody i języki włączyły się w pieśń pochwalną na cześć Boga: „Wszystkie kraje, wszystkie ludy, wszystkie pokolenia, wszystkie narody, wszelkie języki, chwalcie imię Pana!” – zapisze równym ciągiem liter 17 grudnia 1902 roku w swoim dzienniku (II/43).
Nie chce i nie może tego robić sam. Dlatego szuka tych, którzy podobnie jak on myślą i pragną. Wszystkie ludy, wszystkie języki, ale jak można to rozumieć? Przenośnie? Jordan rozumie to dosłownie dlatego uczył się 39 języków. Jak można uczyć się tylu języków? Czy można je opanować? Żeby odpowiedzieć na te pytania trzeba wcześniej zadać jeszcze jedno, decydujące: Jak można chcieć wszystkich ratować? Odpowiedź znajdziemy w jego postanowieniu: Przemierz poszczególne narody, kraje i języki kuli ziemskiej i zobacz, jak wiele jest do zrobienia dla chwały Bożej i dla zbawienia bliźniego!
Tak, przed nami jawi się maksymalista, który nie poprzestaje na przeciętnym ale sam sobie wyznacza szlak: Zapał do działania – stałość – serdeczność – cierpliwość! (II/109). Jordan jest jak Eliasz, „prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia” (Syr 48,1), zapalało i zapala. Ojciec Franciszek woła jak prorok Izajasz w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Choćby ci dał Pan chleb ucisku i wodę utrapienia, twój Nauczyciel już nie odstąpi, ale oczy twoje patrzeć będą na twego Mistrza. Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: "To jest droga, idźcie nią!" (Iz 30,20-21).
To wołanie Boga: To jest droga, idźcie nią! usłyszał Ojciec Jordan w Janowym: A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś Jezusa Chrystusa (J 17,3). Usłyszał bo był człowiekiem, który najpierw słuchał. Nie można nauczyć się żadnego żywego języka bez słuchania tych, którzy mówią tym językiem. Dlatego Ojciec Jordan nie stara się wymyślić własnej drogi ducha i apostolstwa, nie sili się na oryginalność, nie twierdzi, że szukanie we wszystkim Chwały Bożej i pragnienie zbawienia dusz to jego własne pomysły. Wszystko to otrzymał od Boga, tak jak ten dar niewiarygodnych zdolności językowych. Nie wymyślił też własnego sposobu pracy apostolskiej dla zabawienia wszystkich. Zrozumiał, że Duch Święty doprowadził do tego, że trzeba brać te dary Boże, to wszystko, co Bóg dał w swoim Słowie, w swoich świętych i pasterzach oraz w swoim Kościele. Uczył się więc języka Kościoła i języka świętych. Uczył się języka pozyskiwania sprzymierzeńców w tej świętej sprawie, którą rozpoczął. Bo język jest darem Boga po to, by jednoczył. A przede wszystkim Ojciec Jordan przez całe życie uczył się jednego języka. Oto jego własne świadectwo: Zwracanie się z głęboką czcią do Boga jest językiem duszy. Kto go ma, ten potrafi rozmówić się i mówić ze Słowem Przedwiecznym. (I/40) Jak się tego uczył? Podpowiada sobie i nam w swoim Dzienniku Duchowym: Prowadź rozmowy duchowe z dobrym Zbawicielem! Usiądź pokorny i otwarty u Jego stop i słuchaj uważnie Jego słów! (I/65)
Maksymalista, otwarty i pokorny Ojciec Jordan, który sam uczy się języków ludzi i Boga a do nas przemawia językiem Biblii i świętych aby być dla nas przede wszystkim ojcem i przewodnikiem na drogach ducha.
„Na przygotowanie do wspaniałego święta Niepokalanego Poczęcia a jednocześnie święta założenia Zgromadzenia chciałbym was ponownie upomnieć, – tak rozpoczyna swą mowę kapitulną Ojciec Franciszek Jordan 25.11.1898 roku – (upomnieć,) żebyście czynili co tylko możliwe, aby jak najwięcej zdziałać i coraz bardziej stawali się gorliwi dla Zgromadzenia, by ono umacniało się wewnętrznie i na zewnątrz, mianowicie przez uświęcenie własne poszczególnych członków!”
Posłuchajmy siostry i bracia tej mowy Założyciela, który jak dobrotliwy ojciec z wielką serdecznością i Bożą mądrością napomina i w sposób jakże praktyczny uczy swoje dzieci języka cnót salwatoriańskich:
„Na wstępie upominam was, żebyście wzmocnili wasz zapał w dążeniu do świętości. Quaerite primum regnum! (‘Szukajcie najpierw Królestwa Bożego’) szukajcie stale większej chwały Bożej, własnej świętości i /szukajcie/ by możliwie wielu przyprowadzić do boskiego Zbawiciela w niebie. Weźcie te trzy punkty jako wasz cel, jako najważniejszą maksymę, gloria Dei: quam maxima gloria Dei, /quam maxima/ sancificatio, quam plurimorum salvatio. A więc możliwie największa chwała Boża, możliwie największe własne uświęcenie, możliwie najwięcej dusz uratować przy pomocy Łaski Bożej. Czyńcie często to dobre postanowienie – chcę to ustanowić w pewnym sensie jako rodzaj motta dla naszego Zgromadzenia!
Bo chodzi o to, byście też sami byli na prawdę aktywni. Proszę was, żebyście jak tylko możecie pracowali dla Zgromadzenia. Przypatrzmy się mrówkom, pszczołom: jak one pracują razem, jak są jedno pomiędzy sobą, jak wielki, jak pracowity jest ich zapał; jak odważne są w przeciwnościach, gdy spotkają je przeszkody. Obserwujmy stworzenia częściej i weźmy z nich przykład..: jak zjednoczone pracują razem, ... jak są zjednoczone w tym samym celu!..
Jeden środek jeszcze chcę wam położyć na sercu obok tej pracowitości: Concordia, która jest konieczna. - Tu Ojciec Jordan cytuje łacińskie powiedzenie Seneki -: „Zgodą wzrastają małe rzeczy, niezgodą największe upadają.” Tak więc tą jedność chciałbym wam mianowicie jeszcze zalecić, ponieważ jesteśmy apostolskim, kontemplacyjno-czynnym zakonem.
Chciałbym was upomnieć, żebyście możliwie przyswoili sobie łagodność, pokorę, skromność, wykształcenie zwyczajnej uprzejmości ... Nie czyńcie tego, aby się poprzez to przypodobać światu, lecz by więcej zdziałać! Przyzwyczajajcie się do tej uprzejmości, ale żebyście nie uważali, że ja wymagam światowego schlebiania poszczególnym; lecz ja mam na myśli skromność, schludność, uprzejmość, pokorę, łagodność, dobroduszność, delikatność, grzeczność, życzliwość. To jest przysłowie, jeśli się nie mylę: Uprzejmość jest kompasem, który wiedzie przez cały świat i wszystkie kraje! To wyraża, jak ważna jest skromność, uprzejmość; dzięki nim dojdzie się wszędzie.
Także największy wróg i najbardziej niewykształcony człowiek widzi ją chętnie i nawet dzikie zwierzęta zostają obłaskawione przez dobroć i łagodność. Szukajmy przyswojenia sobie tej dobroduszności i delikatności. ... I odwrotnie: zachowanie twarde może ... w duszpasterstwie szczególnie wiele zaszkodzić! Duszpasterz może przez szorstkie, twarde, odpychające zachowanie odwrócić od siebie całą parafię! Tak więc bądźcie stale bardzo dobroduszni, delikatni, grzeczni, życzliwi i stale ukazujący świętą skromność, pokorną uprzejmość...!
Ukazujcie więc, że pracujecie nad swoją świętością, jesteście prawdziwie pracowici, pracujecie dla Towarzystwa ... . Tak więc jeszcze raz: Każdy niech szuka świętej skromności, uprzejmości. Używajcie tej skromności, tego pokornego zachowania, aby czynić dobro dla Boga, aby zdobywać dusze dla waszej świętej sprawy.”
– Tu kończy się stenograf tej mowy kapitulnej. Potraktujmy ją, jako wstęp do jordanowskiego kursu języka salwatoriańskiego. Nie mamy pewnie szans nauczyć się 30 czy 40 języków obcych, ale możemy nauczyć się zrozumiałych dla wszystkich i bardzo prostych języków; języka pracowitości, języka zgody i jedności, języka łagodności, pokory, skromności, uprzejmości, języka dobroduszność, delikatność, grzeczność, języka życzliwość i schludność, języka świętego zapału i entuzjazmu. Bo wszystkie te języki będą służyć maksymalnej chwale Bożej, własnemu uświęceniu i zbawieniu wszystkich.
Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. To jest droga, idźcie nią! a wtedy zdobędziecie dusze dla waszej świętej sprawy – chciało by się podsumować. Tak to prawda, każdy z nas ma swoją drogę do Boga. Ale też prawdą jest, że my tutaj zebrani mamy również wspólną – salwatoriańską, jordanowską drogę. Co jest indywidualne a co wspólne? Chodzi przecież o drogę, którą jest Jezus Chrystus. Każdy z nas idzie sam tą drogą, ale idzie też razem z innymi. Iść razem w rodzinie salwatoriańskiej to najpierw znaczy iść z Ojcem Jordanem, iść za Ojcem Franciszkiem, to znaczy także wchodzić coraz głębiej w jego dziedzictwo i je rozwijać. To co on otrzymał od Boga a co stało się też darem dla nas i dla mnie, jest też moim i naszym zadaniem.
To jest chyba, albo być powinno najważniejsze w tym Roku Ojca Jordana, aby wzmocnić w sobie świadomość, że to Ojciec Franciszek jest naszym przewodnikiem na drodze Chrystusa. Idziemy za Ojcem Jordanem do Chrystusa, gdyż on nas wymodlił, jako wspólnotę Kościoła. Jego życie i cel, który nam wyznaczył i wyznacza sprawia, że jesteśmy wspólnotą salwatoriańską, my jego duchowe córki i duchowi synowie. Przez śmiercią modlił się za nas: Mój Boże, błogosław moje dzieci, umocnij (je) i ucz je walczyć i uczyń, żeby zostali wszyscy świętymi! On i dzisiaj za nas się modli i po ojcowsku nas napomina: Miej ... ogromne zaufanie do Boga! Jak wiele dobrego możesz przez to uczynić! Ojcze Wszechmogący, umacniaj moje zaufanie! O święte zaufanie Bogu! Niech wszystkie narody Ci służą. Wszelki język niech chwali Pana!

Brak komentarzy: